To jest drugi wierszy, który był na konkursie. O ile można to w ogóle nazwać wierszem...
"Katarzyna Księżyca"
Późnym wieczorem
Katarzyna stała w oknie
Odziana w przewiewną
Białą koszulę
Dumnie opierając podbródek na otwartej dłoni ręki
Której to łokieć umieszczony był na parapecie
Zwyczajowo
Jak co noc
Czekała na swego adoratora
Bawił on ją
Przybiegał codziennie wyznawać jej swą miłość
A ona zabawiała się jego uczuciami
Lecz dziś
Spóźniał się
Powinien już dawno być
Od dobrego czasu był już zmrok
To też Katarzyna
Z braku lepszego zajęcia
Unosiła leniwie i wyniośle
Swe oczy ku górze
Ujrzała ona Księżyc
W pełni
Zachwycił ją
Swą jasnością i dostojnością
Blask jego
Odbijał się w jej ciemny oczach
Nie mogła oderwać wzroku
Zauroczona
Wpatrywała się w srebrną planetę
Zapomniała o bożym świcie
Pogrążyła się w doskonałości Księżyca
W jej głowię skłębiło się tysiące myśli
A oczy dostrzegały tylko jego piękno
Odleciała
Przeszyło ją uczucie błogości
Już nic się nie liczyło...
Gdy adorator przybył
By kolejny raz ukorzyć się przed swą panią
Zawiódł się ogromnie
Od razu dostrzegł brak
Dumnego profilu
I wyniosłego spojrzenia szlachcianki
Katarzyny już nie było w oknie
Oddała się Księżycowi...
październik’10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz