Tak jakoś. Przez dwa miesiące nie pisałam nic, naprawdę nic. Brak słów przychodzących do głowy, na język, po prostu brak.
Stabilizuję się, powoli, po cichy.
Jest dobrze, jest. Chcę w to wierzyć.
Tak po przeczytaniu lektury.
Werter
Biadać nad Jego losem,
szeptać między sobą,
jaki on piękny,
szlachetny,
stracony,
jak bardzo przepadł na dobre.
Szeptać tylko od ucha do ucha,
nie podać mu ręki,
pokrzepić nie ma komu.
Ona niewinna śle mu uśmiechy,
bawi słodkim śpiewem,
pięknym spojrzeniem ku niemu.
On komplementy prawi,
uczucia wyznaje,
Ona się śmieje,
przyjmuje podarki
mężowy nic nie mówi.
Tak głupio,
chwyta łapczywie każdą chwilę,
gest niewinny.
Naiwnie wierzy,
że szansa jest i dla Niego.
Chciałby i nie chciał.
Złowrogo patrzy w oczy przyjaciela,
z utęsknieniem na malinowe Jej usta.
Przeklęte, przeklęte myśli serca.
Słowa obłudne,
piękna natura
i anielska dobroć.
Złowroga, diabelna moc serca.
Zachwianie emocji,
porywczość natury
i ciemność kochania.
Twarz zalana młodzieńczymi łzami,
Słone krople kapiące na słowa
zapisane atramentem posypanym piaskiem.
Czuje On to ona ustach,
pocałunki pokryły wszystkie stronice.
Papier pomięty ściska w dłoniach,
pada na kolana,
chciałby to wszystko włożyć do serca.
Ale nie może...
Nie Jego to, nie Jego.
Ona nie należy do Niego.
Gdyby tak mógł...
Nie, nie chce tak myśleć!
Słońce zachodzi, siły w nim wiele.
Wszyscy powiadają, że głupota,
tchórzostwo,
brak męstwa
i woli życia.
To nie tak, nie tak.
Musiał wiele się wyrzec,
zastanowić,
zebrać siły.
Pisał, łkał i śmiał się wiele.
W końcu postanowił, będzie czekać,
ale nie tu.
Nocna zawierucha zagłuszyła strzał,
ciemność ukryła blask prochu.
Widział to tylko jeden mężczyzna,
ale co go obchodził czyjś dom...
Przeklęty,
On,
jego uczucia,
jego śmierć.
Żadnej świętości...
Nie Tu...
3 październik'12